Chemiczny „Hihot”
Liryczna piosenka chemiczna
(wersja powstała ok. roku 1956, przekazana dla KCh
przez Prof. Marka Kalinowskiego)
Był sobie chemik
Piękny i młody,
Smukły jak wieża Glovera.
Jego jedynym
Marzeniem było,
By dyplom mieć magistera.
Oczy miał piekne,
A rozum bystry
I umysł całkiem realny.
W piersi mu biło
Serce przeczyste
Jak kryształ heksagonalny.
Raz, będąc w parku,
Doznał olśnienia,
Bo dziewczę zobaczył śliczne,
Które chodziło
Tam i z powrotem
Niby wahadło fizyczne.
Ciało jej białe
Jak siarczan baru,
Włos złoty jak dwuamina.
Jedno jej oko
Jak błękit pruski,
Drugie jak ultramaryna.
Żaden poeta
By nie opisał
Wszystkich uroków jej ciałka.
Tak zbudowana
Była wspaniała
Z aminokwasów i białka.
Więc kupił - w celu
Zaręczynowym -
Pierścienie dwa benzenowe.
I z pierścieniami
Przyszedł on do niej.
Chce cię - powiada - za żonę.
Wnet utworzymy
Wspaniałą parę
Jak dwa wiązania sprzężone,
Jak te pierścienie
Co w naftalenie
Żyją na wieki złączone.
Lecz ona serce
Jak korund miała,
Które nie znało litości.
Kapryśny humor
Ciągle zmieniała
Jak mangan wartościowości.
Jego wyznania
Zimno przyjęła,
Jak hel skroplony, okrzykiem:
Nie będę nigdy
Związku tworzyła
Ja z byle jakim chemikiem.
Nasz młody chemik
Po takich słowach
Daremnie błaga i szlocha,
A w międzyczasie
W czarnej rozpaczy
Pije C2H5OH
Ale to wcale
Mu nie pomogło,
Znać go nie chciała dziewczyna.
No i dlatego
Biednego chłopca
Zalała hemoglobina.
Drogi kolego
I koleżanko!
Taki stąd morał wynika:
Żyj na wesoło,
By cię nie spotkałTragiczny los jak chemika