Sucha woda
Jedną z przeszkód upowszechnienia samochodów napędzanych metanem jest jego transport związany z jego stanem skupienia. Aby przechowywać i transportować metan trzeba go poddać ciśnieniu 50 razy większemu od atmosferycznego i oziębić do temperatury -113°C. Oba procesy wymagają wysokich nakładów energii oraz mogą być bardzo niebezpieczne.
Chemicy opracowali jednak metodę transportu metanu w postaci proszku, czyli tak zwanego stałego metanu. Udało im się wytworzyć materiał, który nazwali suchą wodą (na zdjęciu). Poprzez zmieszanie wody z maleńkimi ziarenkami krzemionki (SiO2) otrzymali materiał, który w dotyku jest wilgotny, ale daje się przesypywać jak proszek. Formuje on „klatki” w których swobodnie mogą się znajdować cząsteczki metanu. 6 gramów tego proszku jest w stanie pochłonąć litr gazowego metanu. Aby uwolnić gaz, proszek trzeba po prostu ogrzać.
Szkodliwy glin
Glin jest przyswajany powoli, a jego niekorzystne działanie na organizm ludzki widać dopiero po wielu latach (np.choroba Alzheimera). Duża ilość glinu znajduje się w liściach herbaty. Środowisko kwasowe sprzyja uwalnianiu jonów glinu do roztworu (np.: dodatek soku z cytryny). Nie należy kwaśnych potraw trzymać w aluminiowych garnkach.
Cynowa zaraza
Przedmiotów wykonanych z tego pierwiastka nie można przechowywać w niskiej temperaturze. Jedna z odmian alotropowych tego srebrzystego metalu, β (beta) zwana cyną białą, pod wpływem zimna zaczyna przekształcać się w odmianę regularną α (alfa), tzw. cynę szarą, która ma postać proszku. Fenomen ten zaczęto nazywać zarazą cynową (a czasem trądem lub ospą), gdy podczas mroźnej zimy rozsypały się piszczałki organów w kościołach. Właściwość ta jest także podawana jako jedna z prawdopodobnych przyczyn klęski armii Napoleona podczas kampanii wschodniej w 1812 roku. Cynowe guziki spinające zarówno płaszcze oficerów, jak i spodnie piechurów pod wpływem niskiej temperatury zamieniły się w proszek, a żołnierskie mundury przestały chronić przed zimnem.
Kłopotliwa platyna
Gdy zapytamy Kowalskiego, który surowiec (metal) jest najdroższy, prawdopodobnie usłyszymy w odpowiedzi, że jest to złoto. Faktycznie – żółty kruszec jest bardzo drogim, ale i jak najbardziej godnym swojej ceny surowcem. Jednakże istnieje inny metal szlachetny, którego ceny sięgają astronomicznych poziomów, przewyższając notowania złota. Jest on zarazem z wielu powodów zmorą dla osób gustujących w złocie. Mowa o platynie, której ciekawa historia jest ściśle związana ze „złotymi pasjonatami”, którym od wieków uprzykrzała życie.
Zanim platyna zagościła w gronie metali szlachetnych, jej znaczenie, powszechność w zastosowaniu oraz – przede wszystkim – wartość, były zupełnie inne od obecnych. Świadczy o tym sama nazwa – platyna – która ma swoje korzenie w języku hiszpańskim, gdzie „platina” – zdrobnienie wyrazu „plata” (srebro), znaczy pogardliwie i lekceważąco tyle co „sreberko”. Skąd zatem wzięła się ta niechlubna nazwa dla platyny?
Przyczynili się do tego poszukiwacze złota. Głównym powodem ich niechęci jest sposób, w jaki platyna występuje w przyrodzie. Otóż stosunkowo często (zwłaszcza w Ameryce Południowej (głównie w Kolumbii)) natrafiano na złoża złota, które były „nadziane” platyną. Fragmenty surowca srebrnego koloru poprzyklejane do bryłek złota okazały się być niezmiernie trudnymi (m.in. przez twardość porównywalną z twardością średniej jakości stali) w procesie usuwania ich w celu uzyskania żółtego kruszcu bez zbędnych dodatków platyny (której skład – oprócz żelaza – w kilku procentach stanowią inne platynowce). Na co dzień złoto oddziela się od innych surowców poprzez wypłukiwanie, jednakże metoda ta jest nieskuteczna w przypadku platyny, gdyż ma ona bardzo podobny ciężar właściwy do żółtego kruszcu, co uniemożliwia skuteczny proces rozdzielania (złoto – 19,30 g/cm³, platyna 21,45 g/cm³; dla porównania: żelazo – 7,90 g/cm³). Skuteczną metodą jest chemiczne oddzielenie, które jest znane ludzkości dopiero od drugiej połowy XVIII wieku. Tak też kilkaset lat temu platyny używano do budowy domów, a najczęściej po prostu wyrzucano. Szczególnie o jej dokładne pozbycie się starali się Hiszpanie...
Oprócz swego złośliwego występowania w parze ze złotem, platyna okazała się być zbawieniem dla oszustów fałszujących monety. Do czasu jej odkrycia, do produkcji falsyfikatów najczęściej używano ołowiu, który jest znacznie lżejszy od złota. Przez to nietrudno było rozpoznać fałszywe monety. Platyna, która – jak już wspominaliśmy – ma bardzo zbliżony ciężar właściwy do złota, okazała się świetnym surowcem zastępującym ołów. Wówczas bezwartościowe, platynowe monety (!), jedynie pozłacane z powodzeniem funkcjonowały w obiegu. Wykrycie takiej „fałszywki” graniczyło z cudem. Nie dysponowano przecież precyzyjnymi wagami, a jubilerskie testy związane z działaniem kwasów na monetę zawodziły. Aby uchronić rynek przed zalewem podrobionych złotych monet, Hiszpanie bardzo dokładnie kontrolowali wydobycie platyny, by następnie wyrzucać ją przy najbliższej okazji na Atlantyku za burtę.
Wnioski? Są dość proste. Od wieków ludzkość jest przekonana, iż „więcej już odkryć nie można”. Prawdopodobne, iż w chwili obecnej również jesteśmy przekonani, iż niewiele może ulec zmianie, a być może właśnie jeden z niedocenianych w chwili obecnej surowców okaże się już niebawem cenniejszym od złota, a nawet platyny...? Jednakże na dzień dzisiejszy platyna to idealne połączenie tradycji inwestowania w metale szlachetne z nowoczesnością, przy czym każdy inwestor powinien pamiętać o pozytywnych skutkach dywersyfikacji portfela inwestycyjnego.
Informacja pochodzi ze strony.
Mangan czy pretekst…?
W czasach zimnej wojny, a dokładnie w latach 70. XX wieku pojawiły się informacje o wielkim majątku, jaki można zdobyć, jeśli uda się wydobyć grudki manganu, zalegające na dnie oceanu. Amerykański miliarder Howard Hughes zajął się takimi badaniami. Używał do tego celu specjalnego statku. W rzeczywistości historia o manganie oraz wspomniana misja badawcza stanowiły przykrywkę dla akcji CIA mającej na celu wyłowienie zatopionej na północny zachód od Hawajów rosyjskiej łodzi podwodnej z pociskami balistycznymi K-129 i księgą kodów pozwalającą na złamanie rosyjskich szyfrów. A co do manganu, to jego grudki faktycznie występują na dnie oceanu.
Tybetański odgłos antymonu
Antymon oziębiający się bezpośrednio po wykonaniu odlewu wydaje specjalne odgłosy. Wiąże się to z rozrywaniem i przesuwaniem sieci krystalicznej metalu podczas schładzania. W efekcie wydobywa się z niego dźwięk przypominający dzwony tybetańskie.
Ten szkodliwy pierwiastek jeszcze w XVIII stuleciu traktowano jako panaceum na wszystkie choroby, choć objawy po jego połknięciu nie wskazywały na lecznicze działanie. Przyjmowany w małych dawkach wywoływał bóle głowy, omdlenia i depresję, natomiast większe dawki doprowadzały do śmierci. Jedną z najsławniejszych ofiar antymonu (według niektórych teorii) mógł być Mozart, któremu „lek” ten miał przepisać lekarz.
Co ma krypton do metra?
W 1960 roku Międzynarodowa Komisja Miar i Wag wybrała krypton (gr. kryptos – ukryty), by w sposób nowoczesny określić miarę jednostki długości – metra. Przez 23 lata definiowano metr jako 1650763,73 długości fali światła emitowanej przez izotop kryptonu przy określonym przejściu elektronu na niższy poziom energetyczny.
Obecnie jednostką długości jest odległość, jaką pokonuje światło w próżni w czasie 1/299 792 458 s.
Tapety podtruwały Napoleona?
Tapety w pokoju Napoleona Bonaparte na Wyspie św. Heleny pokryte były zielenią Scheelego.
W 1893 roku włoski biochemik Gosio odkrył, że pod wpływem wilgoci z barwnika tego wydobywają się trujące opary arsenu (grec. arsenikos – silny, bojowy). Chociaż nie było to bezpośrednią przyczyną śmierci Napoleona, miało negatywny wpływ na jego zdrowie!
Ciekawostki pochodzą ze strony wsip.pl.